Zawsze przy okazji filcowania czegoś innego robię na koniec coś małego i zazwyczaj kończy się na filcowej róży. Na szczęście zostało mi jeszcze trochę kolorów w zapasie ;)
Oczywiście oprócz róż wyrośnie mi czasem spod palców inna roślina ;)
lub
A nie, to też róża ;) Chyba po prostu mam słabość do tych kwiatów. Ale nie do tych dzisiejszych, zmodyfikowanych by wyglądały jak sztuczne, piękne plastikowe, o mdławym zapachu, albo wręcz zupełnie bez zapachu! Nie! Ja kocham stare, babcine odmiany.
Moją najukochańszą różę pomarszczoną, rosnącą sobie jak chwast pod płotem na działce.
Z tego oto obłędnie pachnącego cudu natury wytwarzam co roku kilka słoiczków konfitury z płatków róży. Dodanie tego wyrobu, choćby w niewielkiej ilości do pączków czy kruchych rogalików sprawia, że świat cofa się o parę...dziesiąt ;) lat, a ja siedzę jako mała dziewczynka przed stołem pełnym smakowitych wypieków mojej Babci i gdy tylko odwraca się, by włożyć kolejną blachę ciasteczek do pieca, wpycham do buzi rozpływające się w ustach różane rozkosze. Oczywiście nigdy nie zdążyłam przełknąć całego ciasteczka nim Babcia wróciła do stołu więc potem z nieruchomą buzią czekałam aż nierozgryziona zawartość moich ust ulegnie samorozpuszczeniu :)
Czasem zabawne rzeczy zostają w głowie :) Przepis na konfiturę z płatków róży wrzucę, ale już nie dziś. Niesamowite jest też to, że jest to ten sam krzak, z którego robiła konfiturki moja Babcia...
jakieś 30 lat temu (nie! to niemożliwe! ;) )
Daje do myślenia... Człowiek przemija, a natura zostaje dla potomnych. Dbajmy więc o nią...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz