Niby filcowa torebka, zwykły kobiecy dodatek, a jednak w tej formie staje się przedmiotem wyjątkowym.
To nie przycięte 3 kawałki filcu, przeszyte na maszynie z wyszytą maszynowo folklorystyczną ozdobą, kotem, kogucikiem czy regionalnym wzorem kwiatowym.
Czesto sama nie wierzę, że z luźnych, wyczesanych włosków powstaje konkretny kształt i forma.
Te kolorowe pukielki układając się, same zaczynają inspirować i nie robisz już tego, co sobie w głowie stworzyłaś, a to co wełna chce byś robiła.
Wełna porywa w cudowne pochłaniający stan inspiracji, w stan wyłączenia i w stan tworzenia.
Po wielu godzinach masowania i wałkowania, ciskania, tarmoszenia i rąk parzenia wyłania się piękny kwiat, a ja patrzę i nie wierzę. To ja zrobiłam? W głowie pojawia się wielkie, nieskromne WOW! :)
I chcę więcej... i już w głowie mam kolejne formy, kolejne małe cuda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz